Czy Zastal zlekceważył Anwil? Mocne opinie po meczu. "Mocniejszy rywal mógłby nas kopnąć w tyłek"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Zastal Enea BC
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Zastal Enea BC
zdjęcie autora artykułu

To był mecz bez większej historii, choć spodziewano się, że rozmiary zwycięstwa Enea Zastalu BC nad Anwilem będą znacznie większe. Trener Żan Tabak nie ukrywa złości, mówi o lekceważącym podejściu zespołu.

Kiedyś starcie Enea Zastalu BC Zielona Góra z Anwilem Włocławek byłoby wielkim hitem, meczem, który elektryzowałby całą koszykarską Polskę. Piątkowe spotkanie w Zielonej Górze nie wzbudziło jednak większego zainteresowania, raczej było kolejnym ligowym starciem, które trzeba "odbębnić". I trudno się temu dziwić. Zastal ma już zapewnione pierwsze miejsce w PLK, a Anwil myślami jest już przy... budowie składu na kolejny sezon. O tym chce jak najszybciej zapomnieć.

Przed meczem więcej mówiono nawet nie o samym zwycięzcy, a o rozmiarach ewentualnej wygranej zielonogórskiego zespołu. Bukmacherzy linię handicapu rozpoczęli od... -20 punktów dla Zastalu. To mocno szokujący obrazek, zważając na fakt, że włocławianie na ten sezon dysponowali naprawdę wysokim budżetem (około 8 mln złotych). Fatalne decyzje personalne, kontuzje i tragiczne wyniki doprowadziły do tego, że Anwil jest w tym momencie w dolnej części tabeli.

Piątkowe starcie faktycznie było bez historii, ale spodziewano się, że Zastal wygra znacznie wyżej (końcowy wynik 93:77). Tego też nie ukrywał trener Żan Tabak, który na konferencji prasowej skrytykował zespół za postawę w tym spotkaniu. W jego oczach - ten mecz - miał wyglądać nieco inaczej. Brakowało agresji, zaangażowania i odpowiedniego szacunku dla niżej notowanego rywala. Było wiele niedokładności, strat i nie najlepszych decyzji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ana Ivanović w nowej dla siebie roli. Internauci zachwyceni

- Nie sądzę, że podeszliśmy do rywala z odpowiednim szacunkiem. Nie pokazywaliśmy na parkiecie tego co powinniśmy i tego co robimy w niemal każdym meczu. Za każdym razem gdy odskakiwaliśmy Anwilowi, przestawaliśmy grać. Takie spotkania powinniśmy wykorzystać do poprawienia naszej gry i wprowadzania nowych zawodników do systemu. Rywale, którzy przyjechali zdziesiątkowani, grali jednak bardzo twardo, chcieli rywalizować i jeśli się temu nie przeciwstawisz, to trudno jest cokolwiek przećwiczyć - narzekał Żan Tabak.

Podobnego zdania był David Brembly, jeden z czterech nowych zawodników w składzie Enea Zastalu BC. 28-latek, który do Zielonej Góry trafił z Niemiec, zdobył 14 punktów, trafiając 6 z 13 rzutów z gry. Koszykarz (posiada trzy paszporty: polski, niemiecki, amerykański) przyznał, że mocniejszy rywal mógłby bez większego problemu wykorzystać błędy zielonogórskiego zespołu. Brembly użył sformułowania: "kopnięcie w tyłek". Wydaje się, że była to dobra lekcja przed meczem z Parmą Perm w lidze VTB (poniedziałek, 18:00).

- Myślę, że nie powinniśmy pozwalać rywalom na powrót do meczu. Mocniejsi przeciwnicy mogliby nas po prostu "kopnąć w tyłek". Jako drużyna, gdy prowadzimy 16-17 punktami, powinniśmy zrobić wszystko, by powiększyć przewagę do 25-30 oczek i zakończyć mecz - skomentował 28-latek.

Z nowych zawodników Enea Zastalu BC Brembly i Skyler Bowlin zagrali po 20 minut, Krzysztof Sulima 10, a Nikos Pappas mecz zakończył po... dwóch. Dla Greka starcie z Anwilem zakończyło się bardzo pechowo. Koszykarz niefortunnie upadł na parkiet. Cierpiał z ból, z boiska zszedł dopiero przy pomocy kolegów i fizjoterapeuty. Greckie media już doniosły o zerwanym Achillesie i przedwczesnym zakończeniu sezonu.

W Anwilu również były spore braki. Nie zagrali: Kyndall Dykes, Shawn Jones, Ivan Almeida, Andrzej Pluta, a kontuzji w trakcie meczu nabawił się Artur Mielczarek. Mimo wąskiej rotacji, włocławianie byli waleczni, starali się, grali z dużym zaangażowaniem.

- Myślę, że zagraliśmy na miarę naszych możliwości. Mamy bardzo skróconą rotację, gramy bez czterech podstawowych zawodników. To było widać - mieliśmy moment, w którym trochę spuchliśmy i pozwoliliśmy przeciwnikom na zbudowanie przewagi. Niestety nie przerwaliśmy tej serii, nawet kosztem rzutów wolnych. Biegaliśmy od kosza do kosza i daliśmy zielonogórzanom zdobyć zbyt dużo punktów. Myślę jednak, że się nie poddaliśmy i walczyliśmy przez cały mecz. To mogło się podobać - podkreślił trener Przemysław Frasunkiewicz.

Szkoleniowca Anwilu zapytaliśmy o powrót Dykesa i Jonesa. Czy to w ogóle jest możliwe? Ten pierwszy - z powodów formalnych - nie mógł wrócić do Polski po grze w reprezentacji Palestyny, z kolei środkowy ma problemy ze zdrowiem.

- Dykes? Procedura trwa. Są ludzie, którzy się tym zajmują. Jones? Czekamy od lekarzy na zielone światło. Wtedy włączymy go do treningu. W tym sezonie powinien nam jeszcze pomóc. Ale chciałbym podkreślić, że chcemy wycisnąć jak najwięcej z tych zawodników, których mamy obecnie do dyspozycji. Zależy nam na poprawie gry i zwycięstwach - zaznaczył Frasunkiewicz.

Enea Zastal BC w poniedziałek gra z Parmą Perm w VTB, Anwil dzień później zmierzy się na wyjeździe z rozpędzoną PGE Spójnią Stargard.

Zobacz także: Marcel Ponitka: Trudno było odejść z Zastalu. Rosjanie mnie zaskoczyli [WYWIAD] Czy Anwil poddał sezon? Dlaczego odeszli Clarke i Sulima? Trener Frasunkiewicz odkrywa karty Rafał Juć, skaut NBA: W PLK potrzeba dyrektorów sportowych [WYWIAD] Hit transferowy w PLK. Grecki dziennikarz mówi o Pappasie w Zastalu. "Stać go na wielkie rzuty"

Źródło artykułu: