Aspiruje do gry w kadrze. W Belgii imponuje formą

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Isosport/MB Media / Na zdjęciu: Kamil Piątkowski
Getty Images / Isosport/MB Media / Na zdjęciu: Kamil Piątkowski
zdjęcie autora artykułu

W krótkim czasie Kamil Piątkowski zdążył zaskarbić sobie sympatię kibiców z Beneluksu. - Gent najprawdopodobniej straci go po zakończeniu sezonu, ale kto wie? - nasz rozmówca nie wyklucza, że klub sprowadzi na stałe obiecującego Polaka.

Jego pierwsze epizody w seniorskiej reprezentacji Polski nie były zbyt udane. Kamil Piątkowski z orzełkiem na piersi wystąpił trzykrotnie, za każdym razem w mało istotnych meczach, a mimo to popełnił katastrofalny błąd w wygranym 7:1 spotkaniu eliminacyjnym z San Marino, kiedy właściwie sprezentował honorową bramkę drużynie składającej się z amatorów.

Za kadencji Czesława Michniewicza był pomijany i grał jedynie w kadrze młodzieżowej, jednak u Fernando Santosa każdy zawodnik ma teraz czystą kartę. W obliczu problemów podstawowych defensorów, być może nowy selekcjoner przyjrzy się 22-latkowi na swoim debiutanckim zgrupowaniu. Wszak młody gracz zbierał pozytywne recenzje po pierwszych występach na belgijskich warunkach. Jest jeden warunek: po prostu musi być zdrowy.

Santos znajdzie dla niego miejsce? - Minęło już sporo czasu, odkąd Kamil po raz ostatni wystąpił w reprezentacji Polski (5 września 2021 roku - przyp. red.). Teraz musi grać cały czas bez kontuzji, co stanowiło pewien problem w Salzburgu. Gdy uda mu się rozegrać cały sezon w Belgii lub Austrii, najpewniej ponownie otrzyma szansę. Musi tylko utrzymać formę, bo tacy zawodnicy jak Kamil Glik młodsi nie będą - zaakcentował w rozmowie z WP SportoweFakty Matthias De Vlieger, komentator belgijskiej telewizji "Eleven".

ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!

Przed startem eliminacji Euro 2024 Biało-Czerwoni mają kłopoty w każdej formacji bez wyjątku. Na ubiegłorocznym mundialu kontuzjowany obecnie Kamil Glik stanowił podstawową parę stoperów z niegrającym po przenosinach do Arsenalu Jakubem Kiwiorem. Tutaj pojawia się szansa dla Piątkowskiego, któremu wypożyczenie z Red Bulla Salzburg do KAA Gent wyszło na dobre.

Tak jak zakładano, Polak szybko stał się ważnym ogniwem ekipy z Gandawy. - Kibice Gent byli zachwyceni, gdy dowiedzieli się o tym transferze. Widziałem reakcje typu: "wygląda jak prawdziwy wojownik", "to model piłkarza, którego potrzebowaliśmy", "wygląda na szczególnie zmotywowanego i zachęconego do gry" - wspominał tamtejszy dziennikarz.

- Miałem wrażenie, że od od razu wywarł wpływ na grę Gent w obronie. Na początku było jednak naprawdę ciężko. Zaledwie dwa dni po podpisaniu kontraktu zagrał przecież w wyjściowej jedenastce. Wyglądał na silnego, był bardzo pewny siebie przy piłce. W mediach oceniono go na 7 w skali do 10 za debiut przeciwko Charleroi - kontynuował Belg.

Piątkowski wrócił po czteromeczowej pauzie spowodowanej urazem i w zeszłą niedzielę fantastycznie zaprezentował się w spotkaniu ligowym z Anderlechtem (1:0). Był jednym z najlepszych graczy na murawie. W pamięci fanów KAA Gent najbardziej zapadła sytuacja z 20. minuty - kadrowicz wyręczył własnego bramkarza, w ostatniej chwili zatrzymując strzał Yariego Verschaerena. Dzięki temu wygrał w plebiscycie na akcję tygodnia ligi belgijskiej.

"Kamil chciałby zostać"

Jak najbardziej na plus należy zaliczyć dotychczasowy pobyt piłkarza w Gandawie. Wypożyczenie w zimowym okienku transferowym okazało się strzałem w "dziesiątkę", zwłaszcza że jesienią rozegrał zaledwie cztery spotkania na wszystkich frontach w koszulce Red Bull Salzburg. Miało to również związek z nawracającymi problemami zdrowotnymi.

Stajnia Red Bulla wypromowała dziesiątki utalentowanych zawodników, natomiast rozwój Piątkowskiego w pewnym momencie został zatrzymany. Blisko dwa lata temu Austriacy zapłacili za niego pięć milionów euro i równocześnie ustanowili rekord transferowy Rakowa Częstochowa. Do dziś żaden zawodnik nawet nie zbliżył się do wspomnianej kwoty.

Zapewne Red Bull Salzburg nie zgodzi się na sprzedaż wychowanka UKS 6 Jasło. Zresztą zarząd KAA Gent też nie zwykł wydawać tak dużych pieniędzy na wzmocnienia, choć nie można niczego kategorycznie wykluczać. Vlieger wskazał przykład innego środkowego obrońcy z Ghelamco Arena.

- W kontrakcie nie ma klauzuli transferu definitywnego, więc Gent najprawdopodobniej straci go po zakończeniu sezonu, ale kto wie? Sam Kamil mówił, że mógłby zostać w Gandawie. Podobna sytuacja była z Jordanem Torunarighą. Najpierw wypożyczono go z Herthy Berlin bez możliwości wykupu, lecz klub przeprowadził transfer następnego lata - tłumaczył.

Czy ponownie zobaczymy Kamila Piątkowskiego w Biało-Czerwonych barwach?
Czy ponownie zobaczymy Kamila Piątkowskiego w Biało-Czerwonych barwach?

Zespół Heina Vanhaezebroucka zajmuje piąte miejsce w stawce Jupiler League i brakuje mu bardzo niewiele do spełnienia założonego celu minimum na sezon 2022/23. Awans do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy był miłym dodatkiem i niespodzianką dla kibiców. W pierwszym meczu KAA Gent zremisował 2:2 z Basaksehirem Patryka Szysza.

- Przede wszystkim Gent chce zapewnić sobie miejsce w pierwszej czwórce i zagrać w barażach o mistrzostwo. Na ten moment mają niewielką stratę, to zaledwie jeden punkt, natomiast spodziewam się ostrej walki z takimi zespołami jak Club Brugge i Standard Liege. Głównym celem Gent jest gra w Europie w następnym sezonie. Jest to również możliwe przez drugą strefę play-off, lecz oczywiście lepiej jest grać w najlepszej czwórce z czołowymi belgijskimi drużynami - dodał Matthias De Vlieger.

Czytaj także: Benfica wzięła szturmem ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Nie miała litości Trudno było cokolwiek zobaczyć. To zrobili kibice podczas meczu LM

Źródło artykułu: WP SportoweFakty