Zdumiewające słowa byłego reprezentanta. Ujawnił, co kazał mu zrobić właściciel Wisły

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Matthew Ashton / Radosław Kałużny
Getty Images / Matthew Ashton / Radosław Kałużny
zdjęcie autora artykułu

Radosław Kałużny wrócił do czasów, gdy grał w Wiśle Kraków. Zdradził szczegóły pewnej akcji, o którą poprosił go ówczesny właściciel klubu. - Wziąłem krzesło i po chwili było po szybie - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".

Radosław Kałużny występował w Wiśle Kraków w latach 1998-2001. Był wtedy jednym z liderów drużyny. I to nie tylko na murawie, ale i w szatni. Wiedział o tym doskonale właściciel klubu Bogusław Cupiał.

Były pomocnik Białej Gwiazdy w rozmowie z Marcinem Doboszem z "Przeglądu Sportowego Onet" wrócił do tematu niedawnego zachowania Tarasa Romanczuka względem 20-letniego Dominika Marczuka.

Więcej pisaliśmy o tym tutaj -->> "Ile można go głaskać?". Kapitan Jagiellonii wściekł się na Marczuka

Ten pierwszy, znacznie bardziej doświadczony, miał duże pretensje do młodszego kolegi, który nie był w stanie wykorzystać piłki meczowej w starciu Jagiellonii Białystok z Pogonią Szczecin (2:2). Gol znacznie przybliżyłby białostoczan do pierwszego, historycznego mistrzostwa Polski. Romanczuk nie trzymał języka za zębami, a wszystko nagrały kamery.

- Jak żyję, "op******", szczególnie ze strony starszyzny, w szatni był na porządku dziennym - przyznał Kałużny. Dodał przy okazji, że najpewniej szatnia, brak kamer i mikrofonów byłoby lepszym rozwiązaniem, ale nie można mieć większych pretensji do takiej "interwencji".

Potem opowiedział o historii z czasów swojej gry w Wiśle i pewnej misji, jaką otrzymał od wspomnianego już Bogusława Cupiała.  - Przypomniało mi się właśnie, że kiedy grałem w Wiśle Kraków i szło nam beznadziejnie, to wywaliłem szybę. Właściwie był to rozkaz właściciela klubu - zdradził.

- Wnerwił się po jakimś meczu, wezwał mnie i powiedział, żebym postawił drużynę do pionu. Powiedział dosłownie tak, cytuję: "Weź wyj**** szybę w szatni czy coś". Dwa razy nie musiał mi powtarzać. Wziąłem krzesło i po chwili było po szybie - zdradził.

Przyznał, że w tamtych czasach - wspólnie z Grzegorzem Kaliciakiem - byli kimś w rodzaju "mobilizatorów" w szatni. Według Kałużnego pełnili oni funkcję trenerów mentalnych tamtych lat.

Zobacz także: Znany dziennikarz ostro o Lechu Poznań. "Klub jest na zakręcie" Grabara na ustach całej Danii. Co on narobił?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siadło idealnie! Bramkarz nic nie mógł zrobić

Źródło artykułu: WP SportoweFakty