Szczere wyznanie Bartosza Zmarzlika. "Odechciało mi się żużla. Trudno było mi się skupić"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik.
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik.
zdjęcie autora artykułu

Platinum Motor Lublin obronił tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Dla Bartosza Zmarzlika był to moment wyjątkowy, bo pierwszy raz triumfował w PGE Ekstralidze od momentu, kiedy rozpoczął starty w gronie seniora. A jeszcze kilka dni temu był w dołku.

Dla Platinum Motoru Lublin tegoroczny triumf w finale Drużynowych Mistrzostw Polski jest drugim takim wyczynem w historii. Zadowolenia z tego faktu nie krył Bartosz Zmarzlik, który był nie tylko zdecydowanym liderem Koziołków w walce o złoty medal, ale i dokonał czegoś po raz pierwszy.

- Bardzo się z tego cieszę, bo bardzo mi zależało na tym. To mój pierwszy złoty medal z klubem odkąd jeżdżę w roli seniora - powiedział po meczu Bartosz Zmarzlik w Magazynie PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport.

Trzykrotny indywidualny mistrz świata od lat jest w świetnej formie. Nic dziwnego, że każdy słabszy występ Zmarzlika jest szeroko komentowany. I to nawet taki, kiedy zdobędzie on dziesięć punktów. Pierwszy mecz przy Alejach Zygmuntowskich pokazał jednak, że nawet taki zawodnik, jak mistrz świata miewa słabsze momenty.

ZOBACZ WIDEO: Zmarzlik nie był sobą po Grand Prix? "Krew człowieka zalewa"

- Po niedzielnym meczu na dwa dni odechciało mi się żużla. Trudno było mi się skupić, a to wszystko puściło dopiero w środę. Dziś mam do tego dystans, śmieję się z tego, ale niedziela była dla mnie naprawdę trudna. Nic mi nie pasowało, męczyłem się okrutnie. Jednak już byłem stawiany w różnych sytuacjach i radziłem sobie z tym. Kompletu nie zrobiłem, ale wynik był przyzwoity, mimo okoliczności - dodał.

28-latek pytany o presję, czy takowa towarzyszyła Platinum Motorowi Lublin w walce o złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski, odpowiedział: - Tam, gdzie teraz jestem, to sprawy są inaczej odczuwalne. Jestem mocno zaskoczony na plus, jak w normalny sposób można funkcjonować. Każdy wie, po co przyjeżdża i co ma zrobić.

Zmarzlik nie ukrywał, że w wielu spotkaniach jego słabsze momenty wynikały ze złego toku myślenia, ustawień co do wyboru silników, czyli czegoś, co jest codziennością w czarnym sporcie. - Ja też potrafiłem się zgubić - skomentował.

Żużlowiec przyznał otwarcie, że za to, by codziennie sprostać nowym wyzwaniom i zadaniom kocha żużel, bo nigdy nie wie, czego się może spodziewać i trzeba dążyć do perfekcji. Teraz przed reprezentantem Polski finał mistrzostw świata. 30 września w Toruniu stanie przed szansą wywalczenia czwartego złota w karierze.

- Tak, te daty były i są w mojej głowie. Wolałbym to odjechać dzień po dniu i mieć to za sobą. Na razie były mocne przygotowania pod kątem tego meczu, aby dołożyć cenne punkty i by skończyć tak, jak sobie wymarzyliśmy - zauważył.

Czytaj także: Liga może stracić swoje największe gwiazdy! Niesamowity wyczyn Wiktora Przyjemskiego. Zrobił to 21 razy z rzędu!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty