KSM: Ratunek dla żużla czy zaniżanie poziomu ligi? (sonda)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

KSM sprawił, że liga była najciekawsza od lat - uważa większość prezesów klubów ekstraligowych. Przeciwnikami takiego rozwiązania regulaminowego są w zasadzie tylko kluby z Torunia i Zielonej Góry.

Polskie kluby oddały władzę nad regulaminem w ręce Polskiego Związku Motorowego na czele z Andrzejem Witkowskim, który już przed tym sezonem ustalił reguły gry na najbliższe lata. W przepisach ma nie dochodzić do rewolucyjnych zmian, a jednym z nich, który ma zacząć obowiązywać od przyszłego sezonu, jest brak górnego KSM. Przedstawiciele zespołów w ENEA Ekstralidze - w zdecydowanej większości - nie chcą takiego rozwiązania. Czy zmiany są możliwe? Trudno powiedzieć, ale dyskusja na ten temat trwa już przynajmniej od kilku miesięcy. Przeciwnikami są w w zasadzie tylko Stelmet Falubaz Zielona Góra i Unibax Toruń. To jedyne kluby w ENEA Ekstralidze, które nie mają problemów finansowych i dlatego ich stanowisko nie może dziwić.

- Przepisy obowiązują na lata 2013-2015 i myślę, że w tej kwestii Andrzej Witkowski i Speedway Ekstraliga będą bardzo konsekwentni. Nikt chyba nie chce powtarzać błędów, które przeżywaliśmy w latach poprzednich. Rozmawiajmy, dyskutujmy nad regulaminem, ale od sezonu 2016. To dobre rozwiązanie, bo będziemy mieć czas na przygotowanie się do takiej debaty. Zobaczymy również, które z funkcjonujących obecnie regulacji zdają egzamin, a które mają negatywny wpływ. Sezon 2016 jest tematem otwartym. Niech to będzie normalna gra, w której trzymamy się ustalonych zasad. Wiemy, o co jedziemy, według jakich reguł i że za nami trudny sezon, w którym spadły trzy zespoły. Teraz trzeba wszystko poukładać w nowej ustalonej wcześniej rzeczywistości, a regulaminy w najistotniejszych kwestiach można zmieniać, kiedy przestaną obowiązywać obecne reguły - uważa prezes mistrzów Polski Marek Jankowski.

Górnego KSM chcą jednak pozostałe kluby. Orędownikami takiego rozwiązania są na pewno w Gorzowie, Lesznie, Tarnowie i Wrocławiu. Plusy widzą również w Częstochowie. Stanowisko za KSM prezentują ponadto spadkowicze z Gniezna i Bydgoszczy. - Obecny sezon odpowiedział na pytanie czy potrzebny jest KSM. Już dawno nie mieliśmy do czynienia z tak ciekawymi rozgrywkami. Wiele wyników spotkań nas zaskoczyło. Do rzadkości nie należały spotkania, w których drużyny budowane za wielkie pieniądze przegrywały z ekipami skazanymi na pożarcie - uważa prezes Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora. - Nie mówię, że istotny wpływ miał tylko i wyłącznie KSM. Ten przepis też, ale także komisarze toru. Upadły argumenty własnego toru i między innymi dlatego zrobiło się naprawdę ciekawie - mówił w trakcie rozgrywek były już prezes składywęgla.pl Polonii Bydgoszcz Jarosław Deresiński.

Niektórzy uważają, że w kwestii KSM należy iść nawet dalej. Menedżer Betardu Sparty WrocławPiotr Baron od dłuższego czasu twierdzi, że warto zastanowić się nie tylko nad górnym limitem, ale także nad tym, czy nie jest on zbyt wysoki. - KSM jest odpowiedzialny za to, co mamy dziś w lidze. Uważam nawet, że jeszcze niższy KSM bardziej wyrównałby rozgrywki. Byłoby znacznie ciekawiej. KSM mógłby wynosić nawet 38 punktów. Jednak gdyby był po prostu niższy, byłoby ciekawiej - mówił już wcześniej w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl menedżer wrocławskiej ekipy. - Jesteśmy przeciwni Ekstralidze w składzie ośmiu zespołów. Tak samo negatywne zdanie mamy na temat całkowitego zniesienia KSM. Powtarzamy to od dawna i cały czas będziemy to robić - dodaje Ireneusz Igielski z leszczyńskiej Unii.

Skutki funkcjonowania KSM trudno ocenić w sposób jednoznaczny. Liczby, które widnieją przy nazwiskach zawodników wpływają na proces budowania drużyny. Z drugiej strony przykład Betardu Sparty Wrocław, czyli ekipy, która sensacyjnie utrzymała się w Ekstralidze, pokazuje, że sport rządzi się swoimi sprawami. Trudno bowiem powiedzieć, że wrocławianie dorównywali innym ekipom z powodu górnego KSM. Tacy zawodnicy jak Zbigniew Suchecki czy Peter Ljung w najlepszej lidze świata mieli być jedynie tłem dla rywali. Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna. Mało kto wierzył również w eksplozję talentu Taia Woffindena, czego najlepszym dowodem jest fakt, że w momencie rozdania dzikich kart na Grand Prix ta przyznana Brytyjczykowi wydawała się dla wszystkich ekspertów najbardziej wątpliwa. - Jakiś regulamin został już ustalony. Wiem, że dziś wszyscy protestują, bo uważają, że powinno być inaczej. W moim odczuciu ktoś jednak dopuścił do tego, że te przepisy zostały zatwierdzone. Teraz trudno dyskutować nad tym, czy coś powinno być, czy też nie. Uważam, że jest na to trochę za późno. Wcześniej się nie odzywałem, bo nikt mnie też o to specjalnie nie pytał. Osobiście twierdzę, że w sporcie żużlowym powinien obowiązywać KSM. Jeśli liga ma być wyrównana, to takie powinny być też drużyny, które w niej startują. Gdy pozwolimy na wolną amerykankę, to powstaną dwa, trzy zespoły, które będą na papierze zdecydowanie lepsze. Z drugiej strony to tylko papier. Pamiętam, że kiedyś Toruń zbudował zespół, w którym startowali Rickardsson, Crump, Protasiewicz i nic z tego nie wyszło. Kupienie najlepszych zawodników i zrobienie z nich drużyny nie za każdym razem jest dobrą drogą do sukcesu - uważa trener tarnowskich Jaskółek i szkoleniowiec reprezentacji Polski Marek Cieślak, któremu wtóruje prezes klubu Łukasz Sady. - KSM powinien pozostać w jakiejś formie. Jest to w mojej ocenie naturalne narzędzie służące do wyrównania poziomu sportowego poszczególnych drużyn. To także pewne ograniczenie finansowe i dlatego jestem zwolennikiem tego rozwiązania regulaminowego - przekonuje prezes Unii Tarnów. - Uwolnienie KSM, które prawdopodobnie nastąpi od przyszłego roku, zrodzi sytuację, że mogą się tworzyć dream teamy i będą mecze do jednej bramki. To byłaby taka sytuacja piłkarskiej ligi hiszpańskiej, gdzie są dwie drużyny, które stać na wszystko i już przed sezonem wiadomo, kto zdobędzie mistrzostwo, a kto wicemistrzostwo. Żużel jest jednak mniej przewidywalny, bo zawodnicy jeżdżą w trzech ligach i mają do tego imprezy indywidualne. Częściej zdarzają się też kontuzje, a zawodników w zespole jest siedmiu, a nie 11 czy licząc z ławką 14 lub 15. Gdy w takiej drużynie brakuje Ronaldo, to nie da się tego porównać z brakiem lidera w jednym z zespołów żużlowych. Niebezpieczeństwo, że będą dream teamy, które przed sezonem będą mogły dopisać sobie gwiazdkę na swoich kewlarach, rzeczywiście istnieje. Uwolnienie KSM nie jest dobrym rozwiązaniem, ale są regulaminy. Moim zdaniem trzeba myśleć o tym, żeby powoli się do nich przygotowywać - dodał już wcześniej prezes Dospel Włókniarza CzęstochowaPaweł Mizgalski.

W skuteczność KSM wierzą nie tylko kluby, które mają problemy finansowe. Podobnie jest w Rzeszowie. PGE Marma Rzeszów wprawdzie spadła z ENEA Ekstraligi, ale od lat uchodzi za klub, który nie ma problemów z płynnością finansową, o czym po zakończeniu tegorocznych rozgrywek mówił choćby Grzegorz Walasek. - KSM był pomocny, ale to nie jedyna kwestia. Prezesi mówili również o tym, że 10 drużyn w Ekstralidze zapewni rozpowszechnienie tego sportu. Szanuję decyzję, że będzie inaczej, tym bardziej, że wypowiadam się z perspektywy klubu, który spadł z Ekstraligi. Cały czas prezentuję jednak stanowisko, że jeśli chcemy, aby sport żużlowy znaczył coś dla sponsorów, telewizji, to muszą być organizowane mecze, a ich poziom musi być wyrównany - przekonuje Marta Półtorak.

Jeśli KSM wpłynął jednak nie tylko na wyrównanie poziomu sportowego, to pojawia się pytanie, dlaczego i tak większość klubów ma problemy finansowe. Wiele słyszy się o tym zwłaszcza w Gnieźnie czy Bydgoszczy oraz w Gdańsku, który w przyszłym roku dołączy do grona ekstraligowców. - KSM da sukces dopiero wtedy, kiedy wprowadzimy go w połączeniu z Regulaminem Finansowym. Oceniam, że wtedy możliwe są oszczędności na poziomie 20, 25 proc. To musi być jednak połączenie obu tych czynników. Jeden element w oderwaniu od drugiego nic nie daje. Pomysły Regulaminu Finansowego już były, ale zadziałano zbyt nerwowo i dlatego nic z tego nie wyszło. Przy rozsądnym podejściu ten temat załatwia jednak wiele spraw - uważa członek Rady Nadzorczej Ekstraligi Władysław Komarnicki.

Cała dyskusja może, ale nie musi okazać się bezcelowa. Prezes Andrzej Witkowski ma decydujący głos, bo kluby oddały mu władzę nad regulaminem. Z drugiej strony rozdającemu karty w polskim żużlu na pewno trudno będzie przejść obok jasnego stanowiska większości klubów. Trudno powiedzieć, czy nastąpi zmiana ustalonych wcześniej reguł. Jeśli tak by się stało, to Andrzej Witkowski będzie musiał zmierzyć się z argumentem, że mimo stanowczych zapewnień kolejny raz dochodzi do zmian przepisów, a stabilność regulaminu jest fikcją. Co zwycięży w tej sprawie? Jedno jest pewne - to nie koniec dyskusji nad górnym KSM. Ten temat z całą pewnością będzie wracać jeszcze w najbliższych tygodniach.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Czy KSM jest receptą na problemy polskiego żużla?
Czy KSM jest receptą na problemy polskiego żużla?
Źródło artykułu: